— Dobrze, jedź Marcinie, odpowiedział książę; teraz chciałbym przede wszystkiém jak najprędzéj być na granicy!
Poczciwy sternik wsiadł na jednego z przygotowanych koni i po pod zaroślami pośpieszył przez pola ku miastu.
Małgorzata zasypiała na rozłożonych kocach. Wtém spojrzenie Eberharda padło na barona, stojącego obok Murzyna i złowrogo w koło wodzącego oczami.
Książę w swojéj wielkiéj łaskawości miał już zamiar puścić wolno tego niegodziwego człowieka, ale zdało mu się stosowném, trzymać go póty w niewoli, dopóki córki szczęśliwie nie umieści w pewnym i wygodnym powozie. Nie wiedział co ten łotr zrobił jego dziecku, nie domyślał się, że ten nędzny obłudnik i Leona, to byli najgorsi nieprzyjaciele jego córki.
Eberhard sądził, że nędzników tych wspaniałomyślnością zawstydzi, że ich poprawi, a może nie spodziewając się tego, ulegał tylko naciskowi serca, które zawsze do łaski skłonne, chętnie przebaczało.
Miał już córkę w swoich ręku.
Gardził zemstą nad nieprzyjaciółmi. Najgorszego miał w swojéj mocy — ale pomimo skrytego gniewu Sandoka, nie chciał wcale z tego korzystać.
Gdy w kilka godzin późniéj Marcin sprowadził z miasta wygodny powóz, a Eberhard cierpiącą córkę w nim umieścił, rozkazał murzynowi, aby uwolnił barona.
Von Schlewe niemo przyjął to niespodziane ocalenie, ale mimo to Sandok poprzysiągł baronowi zemstę, tajemnie na księcia zagniewany.
I Marcin z namysłem wstrząsał głową, ale nie śmiał robić żadnych uwag, bo widział, że książę jest szczęśliwy z posiadania córki i że zabranie Schlewego naraziłoby go tylko na zwłokę i kłopot.
Prócz tego Eberhard miał zamiar wkrótce pośpieszyć do Monte-Vero, a wtedy niech baron czyni co mu się podoba.
Podróż do granicy była pełna obawy i utrudzająca.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/971
Ta strona została przepisana.