siedzącą przy stoliku pod oknem trzynastoletnią. Józefinę.
Ksieni miała słuszność, nazywając Józefinę obrazem anioła.
Jasne włosy Józefiny w naturalnych zwojach spadały na jéj ramiona — nie uważała na pojawiające się we drzwiach osoby — błękitne oczy, w których jaśniała najwspanialsza niewinność, wpoiła w leżący przed nią arkusz papieru.
Eberhard widział, że malowała — z rozkoszną minką dobierała kolorów — pudełko z farbami stanowiło całą jéj radość, z zachwycającego jéj oblicza można było wyczytać, że promienieje zdrowiem i pięknością.
Karolina ujęła rękę Eberharda i milcząc wskazała mu piękną malarkę, jakby powiedzieć chciała:
„Spojrzyj tam, wspaniałomyślny, szlachetny człowieku, spojrzyj na dziecię Małgorzaty i uczcij chwilę zachwycenia! Ten obraz anioła, to czyste, kochane serce dziecięce, jest to ta, któréj szukasz, którą jéj matce oddać pragnieszl“
Książę de Monte-Vero milcząc długo patrzał na małą Józefinę, niedomyślającą się, kto przed nią stoi.
Miała na ramieniu znamię, znak, którym ją Bóg nacechował, aby Małgorzata odszukać ją mogła.
Wtém nagle Józefina obejrzała się — jéj błękitne oczy postrzegły ksienię i obcego człowieka, który jéj się przyglądał.
Ale się nie zlękła, uśmiechnęła się tylko zawstydzona, bo podpatrzono jéj gorliwość i malarstwo.
Eberhard przyznać musiał, że to dziecię, te mocno błękitne oczy, te zdrowiem i pełnością promieniejące policzki serce jego radowały.
Dziecię Małgorzaty było tak miłe i piękne, że chwila, w któréj na nie patrzał z miłością i życzliwością, sprawiała mu prawdziwą rozkosz.
Karolina wprowadziła księcia do łagodnie ogrzanego
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/987
Ta strona została przepisana.