puściłaby cię od siebie, gdyby cię nie powoływała twoja matka stęskniona!
— Prawda, masz słuszność dostojny panie — co pan postanowiłeś, niech się stanie!
— Nic nazywaj mnie dostojnym panem, bo te słowa brzmią dziwnie i zimno — powiedział książę z melancholicznym, a jednak miłym uśmiechem, który na każdym wywierał wpływ czarowny.
— Mów: stryju Eberhardzie, moja kochana Józefino, a wiem z góry, że wkrótce będziesz mówiła: mój dobry, kochany stryju Eberhardzie! rzekła Karolina. Okryję cię, żebyś się nie zaziębiła — zapakuję ci twoje pudełko z farbami i książki! Ale obrazki mi pozostawisz, co?
Józefina na znak chętnéj zgody skinęła głową, bo mówić nie mogła — była wzruszona, a przytém musiała ciągle spoglądać na stryja Eberharda, który ją miał zawieźć do matki.
Czuła silną, ciężką walkę w sobie. Tęskniła do rodzonéj matki — jakiś nieznany dotąd pociąg serca wabił ją do odjazdu, a miłość wiodła ją za sobą do Karoliny.
W sercach wszystkich osób znajdujących się w téj chwili w pokoju, toczyła się dziwna walka.
Jeszcze kilka minut, a już się rozłączą na wieki.
Eberhard powiedział sobie, że jeżeli teraz pożegna księżniczkę, żadne już więcéj spotkanie między nimi nie będzie mogło nastąpić.
Karolina miała najcięższą walkę do stoczenia, bo musiała rozłączyć się z Eberhardem i z Józefiną.
Ale umiała już odrzekać się wszystkiego. Myśl, że Małgorzata odzyska dziecię swoje, była dla niéj dobrodziejstwem.
Z pełną miłości troskliwością spakowała farby i książki Józefiny, ze wzruszającą starannością ubrała delikatną dziewczynkę w ciepłą odzież.
Potém przytuliła ją jeszcze raz do serca, szczerze ucałowała i prosiła, aby ją zawsze kochała.
Eberhard pożegnał wspaniałomyślną kobietę i wziął
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/990
Ta strona została przepisana.