Eberhard już się był ubrał w podróżną odzież. Przed pałacem stał już ekwipaż, który miał przewieźć jego, Józefinę i służbę na stacyę drogi żelaznej; wtém nagle za; jechał powóz księcia Waldemara — czy mimo wszelkiéj przezorności, mimo prośby dowiedział się tego, co wiecznie winno było pozostać tajemnicą?
Czy znalazł jaki ślad, jakie wyjaśnienie?
Dosyć, że książę de Monte-Vero nie chciał przyjąć księcia.
Chociaż duszą jego wstrząsały słowa Małgorzaty, które wyrzekła opowiadając mu swoją historyę, niepodobna mu jednak było widzieć człowieka, widzieć i mówić teraz z człowiekiem, który tak ciężki grzech popełnił względem jego ukochanéj córki.
Przyjęcie i rozmowa z księciem byłyby mu serce zakrwawiły!
Książę de Monte-Vero nie przyjął wizyty Waldemara, i gdy ten odjechał, pośpieszył na stacyę drogi żelaznéj, a ztamtąd z Józefiną i służbą udał się do dalekiego Paryża, gdzie mocno stęskniona Małgorzata oczekiwała na niego i na dziewczynkę.
Dla młodéj matki miał nadejść dzień radosny!
Eberhard przywiózł jéj małą Józefinę.
Małgorzata odsłoniła na ramieniu sukienkę dziecka; postrzegła znamię.
Z okrzykiem radości przytuliła znalezioną do serca, a Eberhard stał w dali i cieszył się tym wzniosłym widokiem.
Na pałac przy ulicy Rivoli padł promień szczęścia... — ale bardzo prędko zaćmić go miały ponure chmury burzy!...
Gdzież było drugie dziecię?
I czy książę Waldemar dowiedział się na prawdę, że córka księcia de Monte-Vero była tą, która miłość jego posiadała?
Miałże się dowiedzieć, że Małgorzata żyje?
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/992
Ta strona została przepisana.