Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/102

Ta strona została przepisana.

Paryż, bardziej tajemniczy od samego oceanu, migotał przed oczyma Emmy w złocistej atmosferze. Życie wszakże, które się roiło w tem mrowisku, dzieliło się na części, rozklasyfikowane było na osobne obrazy. Emma z pomiędzy nich widziała tylko dwa lub trzy, które jej zasłaniały wszystkie inne i same w sobie całą dla niej ludzkość przedstawiały. Świat ambasadorów stąpał po lśniących posadzkach, w salonach wyłożonych zwierciadłami, w około stołów owalnych przykrytych aksamitnemi kapami ze złotemi frendzlami. Były tam suknie z długiemi trenami, wielkie tajemnice, srogie niepokoje ukryte pod maską udanej wesołości. Dalej następowało społeczeństwo księżnych i hrabin; twarze tam były blade; wstawano o czwartej po południu; kobiety biedne anioły! — nosiły spódniczki oszywane brabanckiemi koronkami, a mężczyźni, geniusze stłumione błahostkami, zajeżdżali konie dla przyjemności, przepędzali lato w Badenie a ku czterdziestce żenili się wreszcie z bogatemi dziedziczkami. W bocznych pokoikach restauracyi gdzie się ucztuje po północy, weselił się przy świetle świec woskowych pstrokaty tłum artystów, literatów i aktorek. Ci ludzie byli hojni jak królowie, pełni