Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/106

Ta strona została przepisana.

tel i żonkę wyświeżoną, śliczną i pachnącą, tak że niewiadomo było zkąd woń ta pochodziła, czy nie ona samą użyczała jej bieliźnie.
Zachwycała go tysiącem miłych drobnostek: to profitkami do lichtarzy zręcznie zrobionemi z kolorowego papieru, to falbaną przyszytą do sukni, lub szczególną nazwą nadaną bardzo zwyczajnej potrawie zepsutej przez sługę, którą jednak Karol zjadał ze smakiem co do odrobiny. Zobaczyła w Rouen panie mające breloki u zegarków; zaraz sobie kupiła breloki. Zachciało jej się na kominek dwóch wazonów ze szkła niebieskiego, a wkrótce potem neseserki z kości słoniowej, ze złotym naparstkiem. Im mniej pojmował Karol te wykwinty, tem większy nań urok wywierały. Łechtały przyjemnie jego zmysły i dodawały powabu jego domowemu ognisku. Był to niby złoty piasek, którym wysypaną była ścieżka jego życia.
Był zdrów, dobrze wyglądał; opinia jego była ustaloną. Wieśniacy kochali go za to że nie był dumnym. Pieścił dzieci, nie wchodził nigdy do karczmy, zresztą, wzbudzał zaufanie swoją moralnością. Szczególnie był szczęśliwym w leczeniu katarów i chorób piersiowych. W obawie żeby