Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

śląc, że może margrabia d’Audervillers da znowu bal w Vaubeyssard. Lecz cały wrzesień upłynął bez żadnego listu ani wizyty.
Po tym zawodzie serce Emmy znowu pustka zaległa i rozpoczął się dla niej szereg dni jednostajnych i bezbarwnych.
Miały więc teraz tak po sobie następować, jedne do drugich podobne, niezliczone i nic z sobą nowego nie przynoszące! Inni, jakkolwiek może nudne prowadzili życie, mogli przynajmniej spodziewać się jakiego wypadku. Nagła przygoda sprowadzała czasem nieskończone koleje i zupełną zmianę położenia. Ale dla niej, nic! Bóg tak chciał. Przyszłość jej podobną była do ciemnego korytarza, z zamkniętemi na końcu drzwiami.
Zarzuciła muzykę. Dla kogo miała grać? kto jej słuchał? Ponieważ nigdy nie zasiądzie w sali koncertowej do fortepianu Erarda, w sukni aksamitnej z krótkimi rękawami i nie będzie nigdy słyszała, przebiegając palcami po klawiszach z kości słoniowej, pochlebnego szmeru pochwał, nie warto było męczyć się egzercytowaniem. Nie tykała również ołówków ani igły. Na co się to, zdało? Szycie ją drażniło.
— Wszystko już czytałam, mówiła sobie.