Ta strona została skorygowana.
dał jak czerwony krzaczek na popiele, trawiący się powoli. Patrzyła na to zniszczenie. Kuleczki tekturowe pękały, druciki się skręcały, szych topniał, a papierowe listki, zwęglone, zakołysawszy się po nad płomieniem jak czarne motylki, uleciały w górę przez komin.
Kiedy wyjechali w miesiącu marcu z Tostes, pani Bovary była przy nadziei.