Ksiądz grzecznie za wszystko podziękował. Przyszedł po swój parasol, który zapomniał wczoraj w klasztorze Ennemont i poprosiwszy pani Lefrançois, żeby mu go odesłała wieczorem do probostwa, udał, się do kościoła gdzie właśnie dzwoniono na Anioł Pański.
Skoro znikł już odgłos kroków duchownego, aptekarz zwrócił uwagę na niestosowność jego znalezienia się przed chwilą. Odmowa jego przyjęcia czegokolwiek wydawała mu się szkaradną obłudą; wiadomo przecie było że księża spijali dobrze pokryjomu i radziby byli powrócić czasy dziesięcin.
Oberżystka stanęła w obronie swego proboszcza.
— Zresztą, dodała, czterech takich jak pan przełożyłby przez kolano. Przeszłego roku pomagał naszym ludziom do znoszenia słomy; brał po sześć więzi na raz, tak jest silnym!
— Brawo! wykrzyknął aptekarz. Posyłajże tu córki do spowiedzi do tak zbudowanych chłopów! Ja gdybym był rządem, wydałbym rozporządzenie żeby księżom raz na miesiąc krew puszczano. Tak jest, pani Lefrançois, co miesiąc dobrą dozę krwi, w interesie policyi i dobrych obyczajów!
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/133
Ta strona została skorygowana.