Wypadek spowodował spóźnienie Jaskółki: charciczka pani Bovary uciekła w pole. Gwizdano na nią przez cały kwadrans. Hivert zawrócił nawet kilka staj, bo mu się co chwila zdawało, że ją spostrzega; wreszcie trzeba było jechać dalej. Emma płakała, uniosła się nawet oskarżając Karola o to nieszczęście. Pan Lheureux, kupiec bławatny, razem z nią podróż odbywający, próbował ją pocieszyć przytaczaniem licznych przykładów o zgubionych psach, które po-długich latach wróciły do swego pana. Opowiadano, że jedno z tych zmyślnych zwierząt powróciło z Konstantynopola do Paryża. Inny pies zrobił pięćdziesiąt mil drogi w prostej linii i cztery rzeki wpław przebył; własny jego (pana Lheureux) ojciec, miał pudla, który po dwunastoletniej nieobecności wskoczył mu na plecy, wieczorem, na ulicy, kiedy szedł na obiad do miasta.
Emma wysiadła najpierwsza, potem Felicya, pan Lheureux, jakaś bona, Karola zaś musiano obudzić, tak mocno zasnął w swoim kąciku, skoro się tylko zciemniło.