Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Aptekarz Homais się przedstawił; złożył swoje uszanowanie pani, powitał pana, oświadczył im, że bardzo mu było przyjemnie im się przysłużyć i dodał z pewną serdecznością, że ośmielił się sam zaprosić, gdy zresztą żona jego była nieobecną.
Pani Bovary wszedłszy do kuchni przybliżyła się zaraz do komina. Ujęła dwoma paluszkami suknię na wysokości kolana i podniosłszy ją aż do kostek, wystawiła na działanie ognia przy którym się piekła ćwierć baraniny — nóżkę w czarny bucik obutą. Blask płomienia oświecił ją całą, przenikając żywą światłością tkaninę jej sukni, pory białej jej skóry i nawet powieki, które przymrużała od czasu do czasu. Chwilami obejmowała ją czerwona łuna, w miarę jak powiał ciąg powietrza przez drzwi otwarte.
Od drugiej strony komina przyglądał jej się w milczeniu młody człowiek jasnowłosy.
Ponieważ się bardzo nudził w Yonville, gdzie był dependentem u pana Gruillaumin, pan Leon Dupuis często odwlekał godzinę swego obiadu, w nadziei że przybędzie do zajazdu jaki podróżny, z którym będzie można pogawędzić. W dniu kie-