— O! prawie żadnych! odpowiedział. Jest tu jedna miejscowość, którą nazywają Pastewnikiem, na wysokości wybrzeża, pod lasem. Chodzę tam czasem w niedzielę, i siadam z książką w ręku, przypatrując się zachodowi słońca.
— Niemasz nic pyszniejszego nad zachód słońca, odparła, ale szczególnie, nad brzegiem morza.
— O! ja uwielbiam morze! westchnął pan Leon.
— Nieprawdaż panie, rzekła pani Bovary, że zdaje się jakoby umysł bujał swobodniejszy po tej przestrzeni bez granic, której widok podnosi duszę, dając jej pojęcie nieskończoności?
— Tak samo dzieje się z górskimi krajobrazami, odpowiedział Leon. Mam kuzyna, który podróżował zeszłego roku po Szwajcaryi i który mi opowiadał, że trudno sobie wyobrazić całą poezyę jezior, powab wodospadów, olbrzymie wrażenie lodników. Są tam sosny niesłychanej wysokości, po nad szumiącymi potokami, chatki zawieszone nad przepaściami, a o tysiąc stóp poniżej, ukazują się całe doliny, ilekroć wiatr chmury rozedrze. Takie widoki muszą egzaltować, usposabiać do modlitwy, do zachwytu. To też nie dziwię się
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/141
Ta strona została skorygowana.