a pani Tuvaohe, żona mera, oświadczyła w przytomności służącej, że pani Bovary się kompromituje.
Żeby się dostać do mamki, potrzeba było doszedłszy do końca ulicy zwrócić się na lewo, w stronę cmentarza i pójść ścieżką, pomiędzy domkami i ogródkami, wysadzoną ligustrowemi krzakami. Kwitły one właśnie, jak również weroniki, głogi, ciernie i jerzyny nad rowami rosnące. Przez szczerby w płotach spostrzegano tu wieprzaka na gnojowisku, tam krowę wycierającą rogi o drzewo. Szli tak oboje, Emma wsparta o ramie młodego człowieka, który krok swój do jej chodu stosował; przed nimi rój owadów brzęcząc unosił się w rozgrzanem powietrzu.
Poznali dom szukany po starym kasztanie, który go ocieniał. Nizki i ciemną dachówką kryty, obwieszony był pod dymnikiem wiankami z cebuli. Chruściany płotek otaczał kwaterę sałaty, kilka grządek lawendy i groszku pachnącego na łyczkach. Przez środek przechodził ściek brudnej wody, a na płocie wisiało kilka szmat niepewnego kształtu, para pończoch, czerwony perkalowy kaftan i grube płócienne prześcieradło. Na skrzyp baryerki ukazała się mamka z dzieckiem przy piersi. Drugą ręką ciągnęła nędznego malca
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/159
Ta strona została przepisana.