Bovary się zaczerwiniła, odwrócił głowę, sądząc że może oczy jego wypowiedziały jaką niegrzeczność. Zaraz też położyła napowrót do kolebki małą, która zwymiotowała jej na kołnierzyk. Stolarka przyszła go zaraz obetrzeć, zapewniając że „tego znać nie będzie”.
— Inaczej ona mnie jeszcze urządza! mówiła, i ciągle ją tylko muszę obmywać! Możeby pani była łaskawa polecić korzennikowi Camusoni, żeby mi wydał mydła jak mi będzie potrzeba? to nawet dla pani samej byłoby dogodniej, bobym już pani nie trudziła.
— Dobrze, dobrze! powiedziała Emma. Do widzenia, matko Rollet.
I wyszła ocierając nogi na progu.
Poczciwa kobiecina wyprowadziła ją aż na koniec podwórza, żaląc się ciągle na trud wstawania w nocy.
— Tak jestem czasem znużona, mówiła, że zasypiam na krześle; mogłaby pani dać mi chociaż funcik zmielonej kawy, któraby mi wystarczyła na miesiąc i którąbym rano z mlekiem pijała.
Pozbywszy się nakoniec podziękowań stolarki, pani Bovary odeszła, lecz zaledwie kilkanaście
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/161
Ta strona została przepisana.