głowy: kurs anatomii, kurs patologii, kurs fizyologii, kurs farmakopei, kurs chemii, i botaniki, i kliniki, i terapeutyki, nie licząc już higieny i nauki o substancyach medycznych, wszystkie nazwy, których nie znał źródłosłowu i które mu się przedstawiały jak bramy przybytków pełnych wysokich tajemnic.
Nic tego wszystkiego nie rozumiał; napróżno słuch i uwagę wytężał, nic pojąć nie mógł. Pracował jednak usilnie, miał pooprawiane zeszyty, uczęszczał na wszystkie kursa, nie opuszczał ani jednego wykładu. Spełniał swoje codzienne zadanie na sposób konia w menażu, który chodzi w kółko z zawiązanemi oczyma, nieświadomy dokonywanej pracy.
Dla oszczędzenia wydatku, matka przysyłała mu co tydzień ćwiartkę upieczonej cielęciny, z której miał śniadanie po powrocie ze szpitala. Potem musiał biedz na wykłady, do sali anatomicznej, jeszcze do szpitala, i przez wszystkie ulice miasta powracać do siebie. Wieczorem, po skromnym obiedzie swego gospodarza, zamykał się w swoim pokoju i brał się znowu do pracy w zmoczonej odzieży, która wysychała na nim parując przy rozpalonym do czerwoności piecyku.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/19
Ta strona została skorygowana.