To syn cieśli Boudeta, rodzice jego są zamożni i pobłażają wszystkim jego wybrykom. Jednakże uczyłby się dobrze, gdyby tylko chciał, bo ma wiele zdolności. A ja nazywam go czasem żartami Riboudet (jak wybrzeże, którem się idzie do Maromme); mówię nawet: mój Riboudet! — A pan Bovary, czy zdrów jest?
Emma nic nie odpowiedziała. Ksiądz mówił dalej:
— Zawsze mocno zajęty, nieprawdaż? Bo my dwaj, on i ja, mamy bez wątpienia najwięcej do czynienia w całej parafii. Lecz on jest lekarzem ciała, dodał śmiejąc się rubasznie, a ja jestem lekarzem dusz!
Młoda kobieta błagalne spojrzenie zwróciła na księdza.
— Tak jest... rzekła, pan dajesz ratunek wszystkim niedolom...
— Ach! nie mów nic o tem, pani Bovary. Nie dawniej jak dziś rano musiałem chodzić do Diauville dla krowy, która się rozdęła; oni myśleli że to urok. Wszystkie ich krowy, nie wiem jakim sposobem... Ale przepraszaj panią... Longuemarre i Boudet! skórka na buty! czy wy raz skończycie?
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/194
Ta strona została przepisana.