— Jakto? co panią może obchodzić? Mnie się zdaje, że kiedy kto ma co jeść, czem się ogrzać... bo wreszcie...
— Mój Boże! mój Boże! wzdychała.
— Pani jest niedobrze? powiedział ksiądz przystępując do niej z troskliwością; zapewne niestrawność? Trzeba powrócić do domu, pani Bovary, napić się filiżankę herbaty, lub szklankę wody świeżej z melissą.
— Po co?
I wyglądała jak gdyby nagle ze snu przebubudzona.
— Bo pani przesuwałaś rękę po czole. Myślałem że pani zawrotu głowy dostała.
A przypomniawszy cóś sobie, dodał:
— Ale pani chciałaś czegoś odemnie? Czego pani sobie życzysz? Ja sam niewiem...
— Ja? nic... nic... powtarzała Emma.
I wzrok jej błądzący w około, zniżył się powoli na starca w sutannie. Stali naprzeciwko siebie oko w oko, nic nie mówiąc.
— W takim razie, daruj pani, rzekł wreszcie, lecz obowiązek przedewszystkiem, pani Bovary, muszę się ułatwić z moimi urwisami. Zbliża się czas pierwszych kommunij. Boję się, że jeszcze
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/196
Ta strona została skorygowana.