zachwycała. Pomiarkował to niebawem i zaczął żartować z toalety dam yonvillskich; poczem tłumaczył się z zaniedbania własnej. Było w niej to pomieszanie rzeczy pospolitych z wyszukanemi, które w oczach gminu uchodzi za cechę bytu ekscentrycznego, nieładu uczuć i pewnej pogardy form towarzyskich, co zachwyca lub oburza. I tak, batystowa jego koszula z fałdowanymi mankietami wydymała się na wiatr w wykroju szarej dymkowej kamizelki, a pantalony w szerokie pasy odsłaniały przy kostce dymkowe ciżemki lakierowaną skórą oblamowane. Były tak błyszczące, że trawa się w nich odbijała. Kapelusz słomkowy na bakier miał wsadzony i rękę trzymał w kieszonce od kamizelki.
— Zresztą, dodał, kiedy się mieszka na wsi...
— Nie warto sobie trudu zadawać, dokończyła Emma.
— To prawda! potwierdził Rudolf. Pomyśleć tylko, że ani jeden z tych poczciwców nie umie się nawet poznać na kroju ubrania!
Rozmowa toczyła się dalej o mierności prowincyonalnej, o straconych złudzeniach życia w ciasnem kółku spędzanego.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/237
Ta strona została przepisana.