Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

wieśniacy znużeni upałem, wyrywali sobie te krzesełka przesiąkłe wonią kadzidła i z pewną czcią opierali się o ich poręcze zalane woskiem gromnicznym.
Pani Bovary ujęła znowu pod rękę Rudolfa, on mówił dalej jak gdyby sam do siebie:
— Tak, zaiste! tylu rzeczy byłem pozbawiony! sam, zawsze sam! Ach! gdybym był miał cel w życiu, gdybym był spotkał jedno serce życzliwe... gdybym był znalazł kogoś... O! jak byłbym spożytkował całą energię do jakiej jestem zdolny! byłbym wszystko pokonał, wszystko przełamał:
— Nie zdaje mi się jednak, abyś pan był tak bardzo pożałowania godnym, wtrąciła Emma.
— Tak pani sądzisz?
— Bo wreszcie... mówiła dalej, pan jesteś wolnym... Zawahała się i dodała:
— I bogatym.
— Nie żartuj pani sobie ze mnie, odpowiedział.
Emma się zaklinała że wcale nie żartuje, gdy w tem rozległ się huk wystrzału; wszyscy zaczęli się tłoczyć ku wsi.
Był to fałszywy alarm. Pan prefekt nie przybywał jeszcze, a członkowie przysięgli bardzo