rzędem poszli zasiąść na estradzie, w fotelach pokrytych czerwonym utrechtem, przez panią Tuvache pożyczonych.
Wszyscy ci ludzie podobni byli do siebie. Ich pulchne twarze jasnymi ocienione włosami, nieco od słońca ogorzałe, miały barwę słodkiego jabłecznika, a ich gęste faworyty wyłaniały się z wysokich, sztywnych kołnierzyków, podpartych białymi krawatami o szerokich kokardach. Wszyscy mieli szalowe aksamitne kamizelki i przy zegarkach jaką owalną kornalinową lub opalową pieczątkę; siedząc opierali obie dłonie na udach, a sukno niższego ich ubrania, nie zstępowane, lśniło się niemniej świetnie jak skóra ich botfortów.
Panie tego towarzystwa siedziały nieco w tyle, pomiędzy kolumnami, podczas gdy reszta tłumu stała na przodzie, lub siedziała na krzesłach. W istocie, Lestiboudois poznosił tam wszystkie z łąki i jeszcze co chwila biegał po więcej takowych do kościoła, i takie sprawiał zamieszanie swoim przemysłem, że trudno było się docisnąć do wschodków prowadzących na estradę.
— Ja znajduję, mówił pan Lheureux zwracając się do aptekarza, który przychodził dążąc do
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/242
Ta strona została skorygowana.