— Zawsze jednak trzeba, rzekła Emma; stosować się trochę do opinii świata i do wymagań jego moralności.
— Ach! bo tych moralności jest dwie, odpowiedział. Jedna ciasna, ludzka, która się nieustannie zmienia i hałasuje, trzyma się przy ziemi i nią zajęta, jak owa rzesza głupców, która się tam roi na dole. Druga zaś, wieczysta i nieodmienna, otacza nas i unosi się nad nami, jak ten błękit niebieski, który nam przyświeca.
Tu pan Lieuvain otarł sobie chustką spoconą twarz i mówił dalej:
„Czyliż potrzebuję wam dowodzić pożyteczności rolnictwa, panowie? Kto zaspakaja nasze potrzeby? kto nam dostarcza pożywienia? Czyliż nie rolnik? Tak jest, panowie, rolnik, który zasiawszy pracowitą dłonią żyzne zagony pól naszych, produkuje zboże, które starte na proch za pomocą dowcipnych przyrządów, wychodzi z nich pod nazwą mąki, a ztamtąd do miast sprowadzone, oddane zostaje piekarzowi, który zeń wyrabia zdrowe pożywienie dla bogacza i dla ubogiego. Nie rolnik-że to jeszcze tuczy na pastwiskach swe liczne trzody na odzież naszą? Jakżebyśmy
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/249
Ta strona została przepisana.