Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/269

Ta strona została skorygowana.

dziłem aż tu, przyglądałem się temu domowi, dachowi, który błyszczał w świetle księżyca, drzewom ogrodu, których gałęzie kołyszą się pod oknami twemi pani i małej lampce, której światełko przez szyby jaśniało. Ach! pani się nie domyślałaś, że tam... blizko ciebie, był nieszczęśliwy...
Emma zwróciła ku niemu oczy zwilżone łzami.
— Jak pan dobrym jesteś! rzekła.
A Rudolf nieznacznie, zsunął się z taburetu na ziemię, lecz w kuchni dało się słyszeć stukanie drewnianych sabotów i spostrzegł, że drzwi sali nie były zamknięte.
— Jak pani byłabyś łaskawą, rzekł powstając, gdybyś zadość chciała uczynić prośbie mojej.
Chodziło o zwiedzenie całego domu; pragnął go poznać po szczególe, a gdy pani Bovary nic przeciwko temu nie miała, powstali oboje, gdy w tem nadszedł Karol.
— Dobry wieczór, panie doktorze, powitał go Rudolf.
Lekarz, nieprzyzwyczajony do tego tytułu, przyjął gościa z najuniżeńszą grzecznością, z czego tamten skorzystał, żeby trochę oprzytomnieć.