Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

ją przybywającą niespodzianie, zmarszczył brwi, jak gdyby był z tego niezadowolony.
— Co ci jest? zapytała. Czyś cierpiący? Powiedz mi!
Wreszcie oświadczył jej bez ogródki, że wycieczki jej stawały się zbyt częstemi i że się kompromitowała.

X.

Powoli, sama zaczęła podzielać obawy Rudolfa, z początku czuła się upojona miłością i o niczem więcej nie myślała. Teraz jednak, gdy miłość ta, stała się niezbędną dla jej życia, lękała się aby z niej nic nie uronić, aby nawet zakłóconą nie została. Gdy powracała od kochanka, rzucała trwożne spojrzenia w około siebie, śledząc niespokojnie każdą postać, która się przesuwała po widnokręgu i każde okienko, z którego mogła być dostrzeżoną. Słuchała odgłosu kroków, nawoływania oraczy, szmeru pługów i stawała blada i drżąca jak zżółkłe liście topoli szeleszczące nad jej głową.
Jednego raną, gdy tak do domu śpieszyła, zdało jej się że spostrzega długą lufę strzelby na siebie