wycelowaną, wystającą po nad brzeg beczułki przez pół ukrytej w trawie, nad samym rowem. Emma zdrętwiała prawie ze strachu, postąpiła jednak dalej, a wtem z beczki ukazał się mężczyzna, tak jak owe figurki, które nagle wyskakują z dna pudełek. Miał kamasze pozapinane do samych kolan, czapkę naciśniętą na uszy, nos czerwony i wargi drżące z zimna. Był to kapitan Binet, czatujący na dzikie kaczki.
— Czemuż się pani z daleka nie odezwałaś! wykrzyknął. Kiedy się zobaczy strzelbę, to zawsze należy ostrzedz.
Poborca usiłował tym sposobem ukryć własną obawę, gdyż z uwagi że rozporządzenie prefektoralne zakazywało polować na kaczki inaczej jak z czółna, pan Binet pomimo całego swego poszanowania dla prawa, był z niem w niezgodzie. To też każdej chwili obawiał się ukazania strażnika polnego, chociaż z drugiej strony ten niepokój dodawał pieprzyku jego przyjemności i sam w swej beczce, winszował sobie swego powodzenia i dowcipu.
Poznawszy Emmę, ochłonął z wielkiego strachu i rzekł zaraz rozpoczynając rozmowę:
— Nie bardzo ciepło, aż szczypie!
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/285
Ta strona została skorygowana.