Karol był zdziwiony białością jej paznokci. Były gładkie, cienko zakończone jak kość słoniowa i owalnie przycięte. Ręka młodej panny jednak piękną nazwać się nie mogła... może nie była dosyć bladą, i w stawach trochę za grubą; była także za długą i nie dosyć zaokrągloną. Najpiękniejszemi w niej były oczy: chociaż piwne, wydawały się czarnemi z powodu długich rzęsów, a spojrzenie ich miało coś otwarcie śmiałego.
Po opatrzeniu chorej nogi, lekarz zaproszonym został przez samego pana Ronault’a, aby „cóś przekąsił” przed odjazdem.
Karol więc zeszedł na dół do sali jadalnej. Dwa nakrycia ze srebrnemi kubkami położone były na małym stoliku przy łóżku z perkalikową kotarą przedstawiającą turków. Czuć tu było woń korzenia fijałkowego i wilgotnych prześcieradeł, która się dobywała z wysokiej dębowej szafy, wprost okna stojącej. W kątach stały rzędem na ziemi worki ze zbożem. Było to ziarno które się nie pomieściło w sąsiednim śpichrzu, do którego prowadziły trzy kamienne stopnie. Jako ozdoba zawieszony tu był na gwoździu, pośrodku ściany z której opadało zielone malowanie, rysunek czarną kredą, przedstawiający Minerwę, oprawny
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/29
Ta strona została skorygowana.