Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

zie dramatyczniejszym, jak naprzykład wtenczas, kiedy jej zdało się, że słyszy w ulicy odgłos zbliżających się kroków.
— Ktoś idzie! rzekła.
Rudolf zdmuchnął światło.
— Czy masz pistolety? zapytała.
— Po co?
— Ależ.... dla twojej obrony, odparła Emma.
— Czy od twojego męża? Biedaczysko!..
I Rudolf dokończył zdania ruchem, który miał znaczyć: „Zgniótłbym go jednym palcem!”
Emma zdumioną została jego walecznością, chociaż odczuła w niej pewien brak delikatności i rodzaj naiwnego brutalstwa, który ją zgorszył.
Ten ustęp o pistoletach, dał wiele do myślenia Rudolfowi. Jeżeli mówiła na seryo, to było śmiesznem, nawet ohydnem, myślał, gdyż on ze swej strony, niemiał żadnego powodu nienawidzenia tego poczciwego Karola, nie będąc właściwie pożeranym zazdrością, — a pod tym względem Emma złożyła mu dobrowolnie wielką przysięgę, której także nie znajdował w dobrym guście.
Zresztą, zaczynała się stawać ckliwie sentymentalną. Trzeba było zamienić miniatury, ucięto sobie włosów na pamiątkę, a teraz zachciało jej