się zmniejszyło, dwaj uczeni osądzili za stosowne włożyć napowrót nogę w przyrząd, mocniej go jeszcze zaciskając, dla przyśpieszenia skutku. Nakoniec, gdy po upływie trzech dni jeszcze, Hipolit nie mógł już wytrzymać, zdjęli znowu mechanikę, dziwiąc się bardzo skutkom, jakie im się przedstawiły. Sina nabrzękłość pokrywała całą nogę, a z mnogich pryszczy sączył się miejscami czarniawy płyn. Rzeczy przybierały postać niepokojącą. Hipolit zaczynał się nudzić i pani Lefrançois umieściła go w małej salce przy kuchni, żeby przynajmniej miał trochę rozrywki.
Lecz poborca, który tam jadał obiad, gorzko wyrzekał na takie sąsiedztwo. Przeniesiono więc Hipolita do sali bilardowej.
Tu leżał, jęcząc pod grubemi kołdrami, blady, z zarośniętą brodą, zapadłemi oczyma i od czasu do czasu przewracał głowę na brudnej poduszce, którą muchy obsiadały. Pani Bovary przychodziła go odwiedzać. Przynosiła mu starą bieliznę na kataplazmy, pocieszała go i zachęcała do cierpliwości. Zresztą, nie zbywało mu na towarzystwie, szczególnie w dnie targowe, kiedy wieśniacy wokoło niego grali w bilard, fechtowali się na kije, palili fajki, pili, śpiewali, hałasowali.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/309
Ta strona została przepisana.