Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

Jakże się masz? mówili uderzając go po ramieniu. A! nietęgo, jak się zdaje! ale sameś sobie winien. Trzeba było to, lub to, zrobić.
I opowiadali mu historye o ludziach uleczonych innemi zgoła lekarstwami; potem na pociechę dodawali:
— Bo też za nadto się pieścisz! spróbuj wstać! dogadzasz sobie jak jaki król! Ale wiesz co, stary figlarzu? ty wcale nie pachniesz!
W samej rzeczy, gangrena posuwała się coraz wyżej. Bovary sam już był chory. Przychodził co godzina, co kwadrans. Hipolit patrzył na niego wystraszonemi oczyma i łkając zapytywał:
— Kiedy ja wyzdrowieję?.. O! ratuj mnie pan!.. O! ja nieszczęśliwy! O! ja nieszczęśliwy!
I lekarz odchodził, zalecając mu zawsze dyetę.
— Nie słuchaj go, mój chłopcze, mówiła pani Lefrançois; dosyć cię już namęczyli. Dyeta cię jeszcze osłabi. Masz, posil się.
I przynosiła mu talerz dobrego bulionu, kawałek pieczonej baraniny, chleba ze słoniną, a czasem kieliszeczek wódki, którego jednak nie miał odwagi do ust ponieść.
Ksiądz Bournisien, dowiedziawszy się że był gorzej, przyszedł go odwiedzić. Zaczął od ubole-