używanie ugiął się nieco pod ciężarem dobrej tuszy doktora, powozik pochylał się trochę na bok i można było widzieć na drugiej poduszce siedzenia spore pudełko, czerwonym juchtem pokryte, którego trzy mosiężne klamry fachowo błyszczały.
Wpadłszy jak uragan pod bramę Złotego Lwa, doktór donośnym głosem rozkazał wyprządz swego konia, potem poszedł do stajni zobaczyć czy dobrze jadł obrok, bo pan Canivet przyjeżdżając do chorych zajmował się najpierwej swoją klaczą i swoim kabrioletem. Mówiono nawet z tego powodu: „A! pan Canivet! to znany oryginał”. I ceniono go więcej jeszcze za tę niezachwianą pewność siebie. Świat cały mógł wyginąć do ostatniego człowieka, a on dla tego nie zaniechałby najdrobniejszego ze swych przyzwyczajeń.
Homais się ukazał.
— Liczę na pańską pomoc, rzekł mu doktór. Czy wszystko gotowe? Chodźmy!
Lecz aptekarz rumieniąc się wyznał, że zbytnia czułość nie dozwalała mu być świadkiem podobnej operacyi.
— Kiedy się jest prostym widzem, rzekł, wyobraźnia, wiadomo panu, silnie działa. Prócz tego, mam system nerwowy tak...
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/315
Ta strona została przepisana.