rozpłomieniała się wspomnieniem tej głowy, której czarne pukle ocieniały ogorzałe czoło, tej postaci tak silnej i tak zarazem wikwintnej, tego człowieka wreszcie, który posiadał tyle doświadczenia w rozumie, tyle namiętności, w żądzach! Dla niego to gładziła codzień paznokcie swoje ze staraniem snycerza, dla niego nacierała skórę swoją cold-creamem i chusteczki skrapiała paczulą. Obciążała się bransoletami, pierścionkami, naszyjnikami. Kiedy on miał przyjść, napełniała różami swoje dwa z niebieskiego szkła wazony, stroiła pokój swój i własną osobę jak kurtyzanka oczekująca książęcego gościa. Służąca bezustannie musiała prać i prasować, Felicya przez cały dzień nie wychodziła z kuchni, gdzie Justynek, który ją czasem odwiedzał, przypatrywał się jej robocie.
Oparty łokciem o deskę od prasowania przyglądał się chciwie wszystkim tym kobiecym fatałaszkom wokoło porozkładanym: były tu spódniczki dymkowe, chusteczki, kołnierzyki, majtki na tasiemkę nawlekane, szerokie w biodrach i zwężone u dołu.
— Do czego to służy? pytał młody chłopak, dotykając ręką Krynoliny lub haftek.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/323
Ta strona została przepisana.