dostać na podarunek dla Rudolfa, bardzo piękną szpicrutę, która się znajdowała w składzie parasoli w Rouen. Pan Lheureux następnego tygodnia położył ją na stoliku pani Bovary.
Lecz nazajutrz przedstawił jej rachunek wynoszący dwieście siedmdziesiąt franków z centymami. Emma w wielkim się znalazła kłopocie: wszystkie szufladki biurka były próżne; należało się prócz tego za dwa tygodnie staremu Lestiboudois, za dwa kwartały służącej, wiele innych jeszcze zaległości, a Bovary czekał z niecierpliwością na przesyłkę od pana Deroseraysa, której zwykł był wypłacać mu około Św. Piotra.
Udało jej się zrazu odprawić Lheureuxa, nakoniec jednak stracił cierpliwość: naglono go o pieniądze, kapitały miał w obrocie i jeżeli nie pościąga z nich niektórych, będzie musiał odebrać od niej wzięte przez nią towary.
— A! bierz ich pan sobie! rzekła na to Emma.
— O! to tylko żarty! odpowiedział. Chodzi mi głównie o szpicrutę. Poproszę pana doktora aby mi ją zwrócił.
— Nie! nie! zaprzeczyła szybko.
— Aha! mam cię rybko! pomyślał Lheureux.
I pewny swego odkrycia, wyszedł powtarzając półgłosem:
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/326
Ta strona została skorygowana.