nał i Justynek otwierał już na placu okiennice apteki.
Kazała poprosić do siebie pana Lheureuxa i powiedziała mu:
— Będę potrzebowała płaszcza, obszernego płaszcza, z dużym kołnierzem, na podszewce.
— Pani się w podróż wybiera? zapytał.
— Nie... ale... mniejsza o to zresztą; liczę na pana, i to prędko!
Pan Lheureux ukłonił się.
— Potrzebuję także kufra; rzekła... niezbyt ciężkiego... wygodnego.
— Tak, rozumiem, około dziewięćdziesięciu centymetrów długości na pięćdziesiąt szerokości, tak jak teraz robią.
— I torebkę podróżną.
— Ani wątpię że cóś z tego będzie, pomyślał Lheureux...
— I weź pan to, rzekła jeszcze pani Bovary, wyjmując zza paska zegarek, z tego pan sobie zapłacisz.
Lecz kupiec okrzyknął się, że tego niepotrzeba, przecież się znają; czyż on jej nie wierzy? Co za dzieciństwo! Emma nalegała jednak żeby
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/339
Ta strona została przepisana.