Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

wstrętem mnie przejmowała... I cóż powiesz? powoli, dzień za dniem upływał, wiosna następowała po zimie i jesień po lecie, wszystko to rozeszło się po trochu, po odrobinie... to jest zmniejszyło się, bo zawsze pozostało cóś w głębi... niby ciężar... to na piersiach! Ale ponieważ wszyscy temu samemu losowi podlegamy, nie trzeba się oddawać zbytniej żałości i chcieć umierać dla tego że drudzy umierają... Trzeba się z tego otrząsnąć, panie Bovary, to przejdzie... Przyjdź pan do nas; moja córka nieraz pana wspomina i mówi żeś pan o nas zapomniał. Wkrótce nadejdzie wiosna, puścimy panu dla rozrywki królika.
Karol usłuchał przyjacielskiej rady. Pojechał w odwiedziny do Bertaux; zastał wszystko tak samo jak było wczoraj! to jest przed pięcioma miesiącami. Drzewa gruszkowe już kwitły, a poczciwiec Rouault, ciągle na nogach, cały folwark ożywiał czynnością swoją.
Uważając za swój obowiązek jak najwięcej grzeczności okazywać lekarzowi, ze względu na jego smutne położenie, mówił do niego zniżonym głosem jak do chorego, i nawet rozgniewał się niby za to, że nie przysposobiono na cześć jego cóś wy-