tchnieniem jego potężnej piersi i rzucał się na prawo i na lewo, brząkając złoconemi ostrogami swoich fałdowanych butów, przy kostce otwartych. Jakiż zasób miłości musiał ten człowiek posiadać, kiedy jej takie potoki zlewać mógł na tłumy! Cała jej chęć lekceważenia tego na co patrzyła, stopniała w poezyi roli, która duszę jej pochłaniała, i pociągnięta ku człowiekowi złudzeniem osoby, którą przedstawiał, usiłowała wyobrazić sobie jego życie, to życie rozgłośne, nadzwyczajne, wspaniałe, a które jednak mogło było być jej udziałem, gdyby los tak był zrządził! Byliby się poznali, byliby się pokochali! Byłaby podróżowała razem z nim po całej Europie, od stolicy do stolicy, podzielając jego trudy i jego sławę, zbierając kwiaty, którymi go obsypywano, haftując własną ręką jego kostiumy; potem co wieczór, w głębi loży, za złoconą kratą, przyjmowałaby wylania tej duszy, która śpiewałaby dla niej jednej tylko; bo on, ze sceny patrzyłby za nią. I szał ją ogarnął: on patrzył na nią, to było widocznem! Miała ochotę biedz w jego objęcia, aby się schronić pod opiekę jego siły, jak we wcielenie samej miłości i powiedzieć mu, zawołać: — Weź mnie,
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/389
Ta strona została skorygowana.