Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/414

Ta strona została przepisana.

aby twarz jej oświecić, a kadzielnice miały zapłonąć aby się wydała podobną do anioła, w dymie kadzideł.
Jednakże nie przychodziła. Leon usiadł na krzesełku i wzrok jego padł na niebieską szybę, przedstawiającą przewoźników z koszami pełnymi ryb. Długo się w nią wpatrywał, liczył łuski na rybach, i guziki u kaftanów, podczas gdy myśl jego błąkała się szukając Emmy.
Szwajcar stojąc na boku, oburzał się w duchu na tego intruza, który sobie pozwalał sam podziwiać katedrę. To postępowanie wydało mu się potwornem, niemal świętokradzkiem,...
W tem zaszeleściały na kamiennych płytach jedwabie, ukazał się brzeg kapelusika, czarna okrywka.... To ona! Leon powstał i pośpieszył ku niej.
Emma była bardzo blada. Szła szybkim krokiem.
— Przeczytaj pan to! rzekła podając mu złożony papier.... O nie!
I usunąwszy rękę, weszła do kaplicy Matki Boskiej, gdzie uklękła przy krzesełku i modlić się zaczęła.