— Dla czego? odparł dependent. W Paryżu wszyscy tak robią.
To ostatnie słowo zdecydowało ją, jak nieodparty argument.
Jednakże fiakr nie przybywał. Leon się bał żeby nie weszła napowrót do kościoła. Wreszcie fiakr zajechał.
— Wyjdźcie państwo przynajmniej przez front północny, wołał za nimi szwajcar który pozostał na progu, zobaczycie Zmartwychwstanie, Sąd ostatoczny, Raj, Króla Dawida i Potępionych w ogniu piekielnym.
— Dokąd pan każe jechać? zapytał woźnica.
— Jedź dokąd chcesz! rzekł Leon wsadzając Emmę do powozu.
I ciężka machina potoczyła się po bruku.
Spuściła się ulicą Mostową, przejechała plac Sztuk Pięknych, wybrzeże Napoleona, Nowy Most, i stanęła przed posągiem Piotra Corneille’a.
— Jedź dalej! ozwał się głos ze środka.
Fiakr ruszył dalej, i rozpędziwszy się na pochyłości od placu La Fayette, wjechał galopem na podwórzec stacyi drogi żelaznej.
— Nie tu! prosto! zawołał ten sam głos co pierwej.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/420
Ta strona została skorygowana.