Gdy więc pomiarkował, że Karol czerwienił się przy córce jego, co znaczyło że lada dzień poprosi o jej rękę, naprzód obmyślił całą sprawę.
Znajdował go wprawdzie trochę chuderlawym, wolałby był innego zięcia; lecz mówiono że się dobrze prowadzi, że jest rozsądny, ukształcony, i zapewne nie będzie wymagającym pod względem posagu. Owóż, ponieważ ojciec Rouault zmuszony był sprzedać dwadzieścia dwa akry swego „majątku”, ponieważ winien był dosyć murarzowi, nie mniej wymarzone, ponieważ stępor w tłokarni trzeba było odnowić, powiedział sobie.
— Jeżeli się o nią oświadczy, to mu ją dam.
Około Św. Michała, Karol na trzy dni przyjechał do Bertaux. Ostatni dzień upłynął jak pierwsze, na odkładaniu stanowczej rozmowy od kwadransa do kwadransa. Ojciec Rouault odprowadzał go, postępowali obok siebie głęboką drogą: chwila była sposobna. Karol naznaczył sobie termin u końca płotu, gdy go wyminęli:
— Panie Rouault, wyszeptał, chciałbym wam cóś powiedzieć...
Stanęli. Karol milczał.
— Ale mówić! czy to nie wiem o co ci chodzi? rzekł ojciec Rouault uśmiechając się filuternie.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/44
Ta strona została skorygowana.