— Ojcze Rouault... ojcze Rouault... jąkał Karol...
— Ja nie mam nic przeciwko temu, ciągnął dalej robotnik. Chociaż mała zapewne myśli tak samo, trzeba jej przecież zapytać o zdanie. Idźże sobie teraz, ja powrócę do domu. Jeżeli powie tak, nie potrzebujesz się wracać... dla ludzi... zresztą, toby ją nadto wzruszyło. Żebyś sobie jednak krwi nie psuł, otworzę całą okiennicę od kuchni; będziesz to mógł zobaczyć wychyliwszy się trochę za płot.
I oddalił się.
Karol przywiązał konia do drzewa, a sam stanął na czatach na ścieżce i czekał. Upłynęło pół godziny... potem doliczył na zegarku do dziewiętnastu minut. W tem coś stuknęło; okiennica się otworzyła i uderzyła aż o ścianę.
Nazajutrz Karol o dziewiątej godzinie już był na folwarku. Emma zarumieniła się skoro wszedł, uśmiechając się jednak dla formy. Ojciec Rouault uściskał swego przyszłego zięcia. Wszelkie układy na później odłożono; było jeszcze dosyć czasu do obmyślenia wszystkiego, gdyż ślub nie mógł nastąpić przed ukończeniem żałoby Karola, to jest wiosną roku przyszłego.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/45
Ta strona została skorygowana.