Stawano przy rogatce; Emma zdejmowała berlacze, przemieniała rękawiczki, poprawiała szal na ramionach, i o dwadzieścia kroków dalej wysiadała z Jaskółki.
Miasto przebudzało się ze snu o tej godzinie. Kupczyki w greckich czapeczkach wycierali wystawy sklepowe, a kobiety z koszami na ręku od czasu do czasu głośno towar swój obwoływały na rogach ulic. Emma szła ze spuszczonemi w ziemię oczyma, pod samemi ścianami domów, uśmiechając się z zadowolenia pod zasłoną woalki.
Z obawy, aby nie zwrócić czyjejkolwiek uwagi, nie szła zwykle najkrótszą drogą. Zapuszczała się w ciemne zaułki, i cała zadyszana przybywała na dół ulicy Narodowej, do studni tam będącej. Jest to dzielnica teatru, szynkowni i kobiet złego życia. Czasem wymijał ją wózek wiozący jaką dekoracyę. Chłopaki w fartuchach posypywali piaskiem kamienne płyty, pomiędzy zielonymi iglastymi krzewami. Czuć tu było woń piołunówki, cygarowego dymu i ostryg.
Na zakręcie ulicy spostrzegała Leona: poznawała go po ufryzowanych włosach z pod kapelusza wychodzących.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/453
Ta strona została przepisana.