znanymi już obrazami, której siódmego dnia puszczała wodze pośród pieszczot Leona. Jego zaś miłosne zapały kryły się pod osłoną wybuchów wdzięczności i zachwytu. Emma poiła się tą miłością w cichości duszy, cała jej oddana, podsycała ją wszelkimi środkami swej czułości, lękając się zawsze po trochu, aby jej nie stracić.
Nieraz powtarzała łzawym głosem:
— Ach! ty mnie kiedyś opuścisz!.. ty się ożenisz!.. zrobisz tak jak inni.
On zapytywał:
— Jacy inni?
— Mężczyźni, mówię! odpowiadała.
Potem, dodawała odpychając go ruchem omdlewającym:
— Wszyscy jesteście niegodziwcami!
Jednego dnia, kiedy prowadzili filozoficzną rozmowę o ziemskich rozczarowaniach, powiedziała mu — dla podrażnienia jego zazdrości lub może ulegając tylko nieprzezwyciężonej potrzebie wynurzeń, — że niegdyś, przed nim, kochała już, „nie tak jak ciebie”, poprawiła się prędko, zaklinając się na głowę córki, że nic między nimi nie było.
Młody człowiek uwierzył jej, chciał jednak się dowiedzieć czem on się zajmował.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/462
Ta strona została przepisana.