Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/473

Ta strona została przepisana.

mu winien. Szczęście tylko że przyrzekł zniszczyć tę niedorzeczną plenipotencyę.
— Jakto?
— A! dał mi słowo, że to uczyni: odparła staruszka.
Emma otworzyła okno, przywołała Karola, i biedak musiał przyznać słowo, jakie matka na nim wymogła.
Emma wyszła z pokoju, i za chwilę powróciła, wręczając jej z powagą obrażonej dumy wielki arkusz papieru.
— Dziękuję ci, rzekła starsza pani Bovary.
I wrzuciła plenipotencyę na ogień płonący na kominku.
Emma śmiać się zaczęła śmiechem przeciągłym, głośnym, nienaturalnym: dostała nerwowego ataku.
— Ach! mój Boże! zawołał Karol. Bo też i ty matko, nie masz słuszności! przychodzisz robić jej sceny!..
Matka wzruszywszy ramionami dowodziła, że to wszystko czyste komedye.
Lecz Karol buntując się po raz pierwszy, stanął w obronie żony, tak dalece, że starsza pani Bovary chciała zaraz odjechać. Wyjechała rzeczy-