Przybywszy przed hotel Buloński, Leon porzucił go nagle, wbiegł na schody, i zastał swoją kochankę do najwyższego stopnia rozdrażnioną.
Uniosła się gniewem gdy wymienił aptekarza. Jednakże Leon dobrze się tłómaczył: nie jego była wina, czyliż nie znała pana Homais? czyliż mogła przypuszczać aby dobrowolnie przełożył jego towarzystwo? Lecz ona się odwracała od niego; on ją przytrzymał, i osuwając się przed nią na kolana, objął jej kibić w omdlewającej pozie, pełnej namiętnych żądz i błagania.
Emma stała, wielkie jej roziskrzone oczy wpatrywały się w niego surowo i niemal strasznie. Po chwili łzy je zaćmiły, przymknęła różowe powieki, opuściła ręce, i Leon zaczął je okrywać pocałunkami, gdy się zjawił posługacz hotelowy, z uwiadomieniem, że jest do pana interes.
— Powrócisz? rzekła.
— Powrócę.
— Ale kiedy?
— Zaraz.
— To była sztuka, rzekł aptekarz spostrzegając Leona. Chciałem przerwać tę konferencyę, która ci była nie na rękę. Pójdźmy do Bridoux’a na kieliszek garusu.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/483
Ta strona została przepisana.