Emma się rozpłakała, zniżyła się do prośby, nazwała go nawet „swym dobrym panem Lheureux! ” Lecz on zasłaniał się ciągle tym „kundlem Vinçart’em”. Zresztą, nie miał grosza w domu, nikt teraz nie płacił, kołki mu na głowie ciosano, biedny kramarz jak on nie był w stanie kredytować.
Emma milczała; pan Lheureux gryząc chorągiewkę pióra, zaniepokoił się zapewne jej milczeniem, gdyż powiedział jeszcze:
— Gdybym przynajmniej w tych dniach otrzymał jakie zaległości, mógłbym...
— Wszakże, nadmieniła, jak tylko odbiorę resztę z Barneville...
— Jakto?
A dowiedziawszy się że Langlois jeszcze nie zapłacił, wielkie okazał zdumienie. I słodziutko dodał:
— Więc przyznajemy, mówisz pani?...
— O! wszystko co pan zechcesz!
Lheureux przymknął powieki, żeby skupić myśli, napisał kilka liczb i oświadczając, że wiele będzie miał trudu, że sprawa była drażliwa i że się ciągnie do ostatka, podyktował wreszcie cztery weksle po dwieście pięćdziesiąt franków każdy, w terminach miesięcznych.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/493
Ta strona została przepisana.