Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/513

Ta strona została przepisana.

wiek uczuł wolę swoją słabnącą pod niemym naciskiem tej kobiety, która go popychała do zbrodni. Strach go ogarnął i chcąc uniknąć wszelkich objaśnień, uderzył się dłonią w czoło i zawołał:
— Morel ma tej nocy powrócić! on mi nie odmówi, tak się spodziewam (był to jeden z jego przyjaciół, syn bardzo bogatego kupca) i jutro przywiozę ci pieniądze.
Emma nie zdawała się przyjmować tej nadziei z taką jak oczekiwał radością, Czy podejrzywała kłamstwo? On dodał rumieniąc się nieco:
— Gdybym jednak nie przyjechał do trzeciej godziny, nie czekaj już na mnie, kochanko... Wybacz, ale muszę już iść. Bądź zdrowa!
Uścisnął jej rękę, lecz ręka ta była zdrętwiałą. Wszelkie uczucie zamarło w nieszczęśliwej kobiecie.
Wybiła czwarta godzina. Emma powstała aby powrócić do Yonville, ulegając bezwiednie sile przyzwyczajenia.
Pogoda była piękna, był to jeden z tych dni marcowych, chłodnych i jasnych, kiedy słońce świeci na białem prawie niebie. Wystrojeni Rouenanie przechadzali się z miną ludzi szczęśliwych. Emma przyszła na plac przed katedrą.