Lecz skoro niewidomy ukazał się podług swego zwyczaju na wybrzeżu, zawołał:
— Nie pojmuję tego jak władza cierpieć może jeszcze tak występne zarobki! Należałoby zamykać takich nędzarzy i zmuszać ich do jakiej pracy! Postęp, na honor, żółwim dąży krokiem! nie możemy się jeszcze otrząsnąć z barbarzyństwa!
Niewidomy wyciągał swój kapelusz, który podskakiwał na brzegu drzwiczek, jak kawał oderwanego obicia.
— Oto, rzekł aptekarz, wysoko rozwinięte skrofuliczne cierpienie!
I chociaż dobrze znał biedaka, udał że go po raz pierwszy widzi, wyrzekł kilka terminów naukowych, jak tkanka rogowa, rogowa nieprzejrzysta, scleroticus, poczem zapytał go dobrotliwie:
— Od jak dawna już cierpisz to straszne kalectwo, mój przyjacielu? Zamiast się upijać w karczmie, powinienbyś raczej brać stosowną kuracyę.
Namawiał go aby pił dobre wino, dobre piwo, jadł pożywne pieczyste. Niewidomy tymczasem ciągnął dalej swoją piosenkę; zdawał się zupełnym idyotą. Nakoniec pan Homais otworzył portmonetę.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/516
Ta strona została przepisana.