dwa kółka kręciły się, warczały; Binet się uśmiechał; głowę miał spuszczoną, nozdrza lekko rozdęte i zdawał się pogrążony w błogiem uczuciu szczęśliwości, będącej zapewne udziałem miernych tylko inteligencyj, które się bawią pokonywaniem łatwych trudności, zadowolnione doskonałością, po za którą nic już wymarzyć nic można.
— Otóż i ona! szepnęła pani Tuvache.
Ale niepodobna było dosłyszeć co mówiła, z powodu warczenia toczydła.
Wreszcie jednak te panie zdawały się odróżniać wyraz franków, a pani Tuvache rzekła po cichu:
— Prosi go o pożyczkę, żeby uzyskać zwłokę w swoich wypłatach.
— Na pozór! odparła druga.
Widziały ją jak chodziła wzdłuż i wszerz izdebki, oglądając pozawieszane na ścianach kółka do serwet, lichtarze, klamki, podczas gdy Binet głaskał się po brodzie z zadowoleniem.
— Czyliżby przychodziła obstalować co u niego? rzekła pani Tuvache.
— Przecież on nic nie sprzedaje! zarzuciła sąsiadka.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/527
Ta strona została przepisana.