że go nie zastanie, pragnęła tego niemal, a jednak to była jedyna jej nadzieja, ostatnia deska zbawienia. Odetchnęła przez krótką, chwilę i czerpiąc odwagę w uczuciu nieubłaganej konieczności, weszła nakoniec.
Rudolf siedział przed kominkiem, z nogami opartemi o kratę i palił fajkę.
— Patrzcie! rzekł powstając nagle, to ty, Emmo!
— Tak jest, to ja!.. przychodzę do ciebie po radę, Rudolfie.
A pomimo wszelkich usiłowań, trudno jej było usta otworzyć.
— Nie zmieniłaś się, zawsze jesteś równie śliczna!
— O! smutne to wdzięki, odparła z goryczą, kiedy niemi wzgardziłeś.
On rozpoczął usprawiedliwienie swego postępowania, tłómacząc się ogólnikowo, w braku lepszych powodów.
Dała się uwieść jego słowom, bardziej jeszcze głosowi jego i całej postaci, tak dalece że udała iż wierzy, lub może w istocie uwierzyła w przyczynę ich zerwania: miała nią być tajemnica, od której zależał honor, a nawet życie trzeciej osoby.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/533
Ta strona została przepisana.