Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/534

Ta strona została przepisana.

— Jakkolwiek bądź, rzekła patrząc smutnie na niego, ja wiele wycierpiałam!
Odpowiedział filozoficznie:
— Takiem jest życie ludzkie!
— Byłoż ono dla ciebie przynajmniej dobrem, od czasu naszego rozłączenia? zapytała.
— Ani dobrem, ani złem!..
— Może byłoby lepiej gdybyśmy się nigdy nie byli rozłączali?...
— Może... zapewne!
— Tak sądzisz? szepnęła przystępując bliżej. I westchnęła:
— O Rudolfie! gdybyś ty wiedział!.. ja tak kochałam ciebie!
I ujęła rękę jego, i pozostali przez chwilę z dłońmi splecionemi — tak jak pierwszego dnia, na Komicyach! On przez resztę dumy bronił się od wzruszenia. Lecz ona, skłaniając głowę na piersi jego, rzekła:
— Jakże chciałeś abym ja żyła bez ciebie? Trudno się odzwyczaić od szczęścia! Byłam zrozpaczona! myślałam już że umrę! Opowiem ci to wszystko, zobaczysz. A ty... ty uciekałeś odemnie!..