Bo on od trzech lat unikał jej starannie, w skutek tej wrodzonej nikczemności, jaka cechuje płeć silniejszą; a Emma mówiła dalej przechylając główkę i wdzięcząc się jak zakochana kotka.
— Kochasz inne, przyznaj się. O, nie zaprzeczaj mi! ja im się nie dziwię! uwiodłeś je, tak jak mnie uwiodłeś. Ty to jesteś prawdziwym mężczyzną! masz w sobie wszystko co potrzeba żeby być kochanym. Ale dawne czasy powrócą jeszcze, nieprawdaż? będziemy się znowu kochali! Widzisz, ja się śmieję, jestem szczęśliwą!.. mówże do mnie!
Była zachwycająca ze swem tkliwem spojrzeniem łzą zamglonem, jak kropla deszczu w błękitnym kielichu.
Przyciągnął ją na kolana i gładził dłonią lśniące jej włosy, na których pośród zapadającego zmierzchu połyskiwał, jak złota strzała, ostatni promień słońca. Pochylała czoło, pocałował ją nakoniec lekko, końcem ust, w przymknięte powieki.
— Ależ ty płakałaś! rzekł. Czego?
Emma wybuchnęła głośnem łkaniem. Rudolf pomyślał że to objaw jej miłości; ponieważ milczała, wziął to milczenie za resztę wstydliwości i zawołał:
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/535
Ta strona została skorygowana.