Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/538

Ta strona została przepisana.

dogadzasz, umiesz żyć dobrze; masz zamek, folwarki, lasy; polujesz z chartami, jeździsz do Paryża... Weźmy tylko to! wykrzyknęła biorąc z kominka spinki od mankietów — najmniejszą z tych drobnostek i z tego mogą być pieniądze!.. O! ja ich nie chcę! weź je sobie!
I cisnęła daleko od siebie spinki, których zloty łańcuszek zerwał się przy uderzeniu o ścianę.
— A ja, ja wszystko byłabym ci oddała, byłabym wszystko sprzedała, byłabym własnemi rękoma pracowała, byłabym żebrała po gościńcach, za jeden twój uśmiech, za jedno spojrzenie, za jedno twoje słowo: „dziękuję!” A ty siedzisz tu spokojnie w twoim fotelu, jak gdybym nie dosyć już była przez ciebie wycierpiała! Czy ty wiesz, że gdyby nie ty, byłabym mogła żyć szczęśliwie. Po coś się starał zbliżyć do mnie? Kto cię zmuszał? Czyś zakład zrobił?.. A jednak, kochałeś mnie, tak mówiłeś... I przed chwilą jeszcze... Ach! lepiej było wypędzić mnie od razu! Dłonie moje ciepłe jeszcze od twych pocałunków, i oto miejsce na tym kobiercu, gdzieś mi na kolanach przysięgał wierność miłości! Ja w nią uwierzyłam: przez całe dwa lata wodziłeś mnie po najwspanialszych i najroskoszniejszych światach ma-